Marzyć we współczesnym świecie? GRA O MARZENIA

Można powiedzieć, że nietrudno jest marzyć we współczesnym świecie, ale realizacja tych marzeń to już zupełnie inny poziom trudności (taka gra słowna). Zobaczmy, jak do tematu podszedł Daniel Muniowski w swojej „Grze o marzenia”. Ciepłej, motywującej obyczajówce z wątkiem romansu.

Recenzja nie zawiera spoilerów!

Książka Daniela Muniowskiego "Gra o marzenia" leżąca na łóżku obok psa

Okładka

Można się nie przyznawać, ale powszechnie wiadomo, że to właśnie na nią najpierw patrzymy. To głównie okładka przykuwa naszą uwagę i zachęca, byśmy sięgnęli po książkę. Bardzo do mnie przemawiają ciepłe odcienie oraz różowe napisy. Pierwszy rzut oka nasuwa na myśl obyczajówkę/romans i o to właśnie chodzi. Jakby to powiedział wuja Zbysiu na obiedzie u teściów: „dobra ta zupa (okładka), taka nie za słona, nie za kwaśna”. I myślę, że ten akcent idealnie kończy wątek.

Fabuła i bohaterowie

Pierwsze i (dla mnie) najważniejsze – nie ma zbyt wielu głównych bohaterów. Jest on, jest ona, garstka drugoplanowych, na trzecim planie Madejska z Gutkiem. I tyle. Nie za dużo, nie za mało. Idealnie, żeby zrozumieć i się nie zgubić. Ale mieliśmy zacząć od fabuły…
Akcja rozgrywa się na przestrzeni kilku miesięcy, podczas których mają miejsce wzloty i upadki relacji Anety i Maćka – dwójki ludzi pochodzących z zupełnie różnych światów, wychowanych w różnych rodzinach z różnymi zasadami. Aneta jest przebojową, władczą dziewczyną o osobliwych pasjach i z przeszłością, od której trudno uciec. Maciek z kolei każdy dzień przeżywa niemal tak samo – nudna, niekiedy traumatyzująca praca w zawodzie, który wybrała mu matka, powroty do pustego mieszkania na kredyt i sporadyczne odwiedziny rodzinnego, przysłowiowego „domu wariatów”. Ale to nie w nich się zakochałam. I nawet nie w Gutku. Nie, żebym kogoś faworyzowała, ale Miłka to moja królowa. Przebiegła, bystra i zaskakująca na każdym kroku siostra głównego bohatera, jak to się mówi: skradła tę książkę. I jeśli mowa o fabule, to można krótko ją podsumować: to Miłka ją tworzy. Niemal każde zdarzenie jest tam napędzane jakimś bodźcem, pochodzącym od tej małej spryciuli i to, moim zdaniem, jest świetne zagranie autora.

Styl pisania

Jak sam autor przyznaje: pisze dla rozrywki. To i styl jest luźny, komediowy. „Grę o marzenia” czyta się bardzo lekko, szybko i przyjemnie. Nie ma momentów, przez które nie da się przebrnąć (myślę, że wszyscy choć raz gdzieś się z takim zetknęliśmy), a niektóre żarty atakują nas z zaskoczenia wybuchem nieokiełznanego śmiechu.

O marzeniach we współczesnym świecie

Poza tym, że bawi, „Gra o marzenia” także nas uczy. Uczy tolerancji, każe w pewnym sensie zastanowić się nad sobą i przemyśleć, jak zachowujemy się w stosunku do innych, pokazuje, że nasze przekonania wcale nie muszą być tak słuszne, za jakie je uważamy. Daje do myślenia: co się stanie, jeśli wyjdziemy ze swojej strefy komfortu? Ale to nie wszystko. Daniel Muniowski swoją książką motywuje do działania oraz pokazuje, że świat szybko się zmienia i wcale nie musimy się tego bać, a możemy skorzystać. Zdobywać go na różne sposoby, pokonywać przeszkody, jakie tworzą się każdego dnia, walczyć z uprzedzeniami i spełniać marzenia.

Oceniając w skali obyczajówek (bo nie potraktujemy komedii tą samą miarą co poezję), jest to bardzo dobra książka, która spełniła moje wszelkie oczekiwania.

Naprawdę trudno się cieszyć życiem, kiedy przeżywa się je w samotności

Polecam wam materiał na YouTube Strefy Czytacza, czyli kanału prowadzonego przez Daniela Muniowskiego, autora „Gry o marzenia” oraz inne jego filmy.

Zapraszam na moje profile na Facebooku i Instagramie, gdzie publikuję najciekawsze cytaty z piosenek, książek i życia!